"Coraz mniej mamy chwil by pogadać..."

Ból dłoni był obezwładniający. Modliła się w duchu aby nie zacząć płakać. Przez chwilę myślała, że złamała palec. Szczęśliwie okazało się, że miały jej pozostać tylko zadrapania i sińce. Skamlała z bólu w łazience na podłodze. Gdy już doszła do siebie wróciła do pracy wyglądając dość żałośnie. Podeszła do biurka i wszystkie jej wcześniejsze cierpienia odeszły w niepamięć gdy usłyszała jego głęboki głos i zobaczyła ciepły uśmiech. Była zdziwiona, bo znalazł chwilę specjalnie dla niej. Mogli pogadać jak za dawnych, dobrych dni. Było jej cieplej na sercu i znacznie lżej. Wreszcie mogła przed kimś obiektywnym wyrzucić swój żal i wątpliwości. Dał jej iskierkę nadziei. Przekonał żeby się nie poddawała. Wiele by oddała żeby jej dni wyglądały tak beztrosko jak te minuty, gdy bezczelnie może patrzeć mu w oczy i nikt nie domyślał się co jej chodzi po głowie. Zadrżała na myśl jak mógłby ją potraktować gdyby zobaczył to co ona widziała. Czuła dreszcz emocji będąc blisko ale wiedziała, że to tylko czysta znajomość. Choć ona ciągle przekonywała się od nowa, że traktuje go jako ważnego w swoim życiu człowieka. Dorosła i dojrzała do tego aby odpuszczać. Kiedyś było to nie do pomyślenia. Czasem błędy przeszłości jeszcze wracały echem do dzisiejszych dni. Wiele rzeczy kładło się cieniem na jej obecnym życiu. Właśnie dlatego miała swoje dwie natury. Dwa skrajnie różne oblicza. Z jednej strony silna, pewna siebie i swojej wartości kobieta, z drugiej wrak człowieka. Istota po przejściach, z epizodami samobójczymi i depresją. Załamana, zamknięta w sobie, dławiąca się ze strachu przed obcymi. Przed światem skrywała swoją drugą naturę. Tylko jemu wyznała kilka mrocznych sekretów przeszłości. Czuła, że musi i chce. Wiedziała, że z racji panicznego lęku i życia w braku zaufania musi mieć w odwodzie kogoś, kto jej obieca, że nie pozwoli jej tknąć komukolwiek obcemu. I on jej to obiecał. Dziś uderzyło ją to z całą siłą. Była na skraju sytuacji, w której musiałaby znieść czyjś dotyk i przyjąć dobrowolnie pomoc. Właśnie dlatego, zupełnie bezwiednie skierowała swoje kroki w jego stronę, gdy tylko doszła do siebie. Wiedziała, że tylko tam będzie w miarę bezpieczna. Strach był zbyt silny by zaufać i powierzyć swoje życie w inne dłonie. Skąd miała pewność, że on by jej nie odtrącił? Skąd pewność, że jej nie oszukał? Sama nie wiedziała. Czuła tylko, że jest z nią naprawdę szczery. Wydawało jej się, że zdążył poznać ją lepiej niż tego chciała. Były chwile, gdy miała dziwne uczucie, że zbyt wiele o niej wie. Że wie o rzeczach, o których nigdy mu nie mówiła. "Ale skąd mógłby to wiedzieć?" pytała samą siebie. Odpowiedzi nie znajdowała. Nie wierzyła, że trafił na nią aż tu w głębi sieci. Tutaj była zupełnie bezpieczna. I samotna. Nie pozwalała nikomu na odkrycie tego miejsca i powiązania go z jej osobą. Mogła się tutaj czuć zupełnie swobodnie. To sprawiało jej radość i dawało nadzieję, że jest na tym chorym świecie miejsce, gdzie beztrosko może wylewać swoją gorycz, a i tak nikt nie odkryje jej prawdziwej tożsamości. A już na 100% nie on. Aż tak blisko z nim nie żyła. Z jej obecnych znajomych zupełnie nikt nie miał bladego pojęcia, że funkcjonuje w sieci i cokolwiek pisze. Teraz uświadomiła sobie jak wielki sekret skrywa i jak bardzo musi go chronić. "Po co zatem piszesz i publikujesz w sieci?" spytasz czytelniku. Dobre pytanie. Pisze i publikuje w sieci po to aby dać sobie szansę na normalne życie i oczyszczenie duszy i ciała ze złych myśli. Kiedy może wylać wątpliwości i ból tutaj nie musi obawiać się, że znów zrobi coś głupiego. Nawet on kilka razy powiedział jej, że ucieczka od życia nie jest żadnym rozwiązaniem. Sama doskonale o tym wiedziała. Za długo już uciekała przed swoim życiem. Nie zawsze miała siłę na konfrontację z problemami. Czasem skrywała je w głębi siebie czasem wylewała w sieci. Wtedy było lżej. Nie przeczę, miała poczucie winy, że robi tak a nie inaczej ale co mogła na to poradzić. Życie nie chciało być dla niej bardziej łaskawe. Choć ostatnio zauważyła, że daje jej więcej powodów do radości. Choćby malutkich ale zawsze to powód do tego żeby się uśmiechać. Czasem czuła, że gdzieś wewnątrz, bardzo głęboko, wraca do bardzo starej wersji siebie. Tej, którą była przed wieloma laty. Casami miała dziwne poczucie, że totalnie potrafi odseparować swoją drugą naturę i nie pozwala jej dojść do głosu. Często się śmiała i to naprawdę szczerze. I to dzięki niemu. Czyżby był kluczem do jej dawnej duszy? Musiała to zbadać i odkryć.